Reklama

Kultura

Moja modlitwa

Niedziela Ogólnopolska 31/2014, str. 26-27

[ TEMATY ]

sztuka

kultura

ARCHIWUM PRYWATNE ARTYSTY

Krzysztof Okoń z zawodu jest muzykiem, wiolonczelistą

Krzysztof Okoń z zawodu jest muzykiem, wiolonczelistą

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kiedy zaczynam pisać o tym wyjątkowym artyście, z głośników płynie „Trio A-dur” Ravela, wykonywane przez Trio Krakowskie. Mam dzięki temu możliwość doświadczyć twórczości artysty nie tylko poprzez jego malowane na szkle obrazy, ale także przez muzykę, która w pewnym sensie wprowadziła go w świat malarstwa. Krzysztof Okoń jest bowiem z zawodu muzykiem, wiolonczelistą. Z zamiłowania, które przerodziło się w prawdziwą pasję, jest malarzem, a także rzeźbiarzem. W Muzeum Archidiecezjalnym w Krakowie do końca sierpnia można oglądać wystawę jego obrazów pt. „Moja modlitwa”.

Współczesna Biblia pauperum

Wchodzę do pracowni artysty. Pachnie drewnem i terpentyną. Na ścianach wiszą obrazy przepełnione ciepłymi barwami. Podziwiam anioły, sceny biblijne, pasje. – Ja nie tworzę sztuki, to moje katechezy – mówi Krzysztof Okoń. – Stąd tytuł wystawy: „Moja modlitwa”. Poprzez te obrazy staram się przekazywać wartości chrześcijańskie. Moje malowanie wypływa z inspiracji Ducha Świętego. Jedni potrafią się modlić, doświadczając duchowej ekstazy, ja modlę się, tworząc – grając, malując, rzeźbiąc. To jest moja forma ekspresji i w jakimś sensie moja duchowa droga – zwierza się artysta.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Rzeczywiście, obrazy Krzysztofa Okonia to swoista Biblia pauperum. Te malowidła mają głębię, przenoszą w inny wymiar, skłaniają do refleksji. Na wystawie w Muzeum Archidiecezjalnym możemy obejrzeć poszczególne sceny Pisma Świętego, postaci bohaterów biblijnych i świętych, razem 53 eksponaty. Jest także kilka rzeźb – namiastka twórczości rzeźbiarskiej mistrza.

– Kultywuję sztukę prawdziwą – mówi Krzysztof Okoń. – To mój protest wobec tego, co dzieje się w kulturze. Dziś wolność słowa i przekazu jest mniejsza, niż była za komuny. To wcale nie znaczy, że wtedy było lepiej – dodaje. – Już dziesięć lat temu „Gazeta Wyborcza” w Warszawie, pisząc o mojej wystawie, nie chciała pokazać moich religijnych obrazów; zrobiono zdjęcie drabiny stojącej na środku sali, z podpisem, że jest to przygotowanie do wystawy Krzysztofa Okonia.

Po mistrzowsku

O tym, że Krzysztof Okoń jest mistrzem nie tylko pędzla i dłuta, świadczy jego bogaty życiorys. Artysta urodził się w 1939 r. w Warszawie. W latach 50. ubiegłego wieku przyjechał z rodzicami do Zakopanego, gdzie spędził szkolne lata. Po maturze w 1954 r. rozpoczął studia w PWSM w Krakowie w klasie wiolonczeli. Podczas studiów w 1957 r. zdobył 1. miejsce w ogólnopolskim konkursie wiolonczelistów w Warszawie. – Stałem się gwiazdą wśród wiolonczelistów – uśmiecha się p. Krzysztof. – Dzięki temu otrzymałem stypendium z Ministerstwa Kultury i mogłem się starać o stypendium zagraniczne. Moja akompaniatorka wyjeżdżała wtedy do Salzburga na warsztaty prowadzone przez włoskiego mistrza wiolonczeli Enrico Mainardiego i obiecała, że się postara, by zgodził się wziąć mnie pod swoją kuratelę na stypendium w Rzymie. Tak też się stało.

Reklama

Młody muzyk, odpoczywając od codziennych ćwiczeń na instrumencie, poświęcał czas na rozwijanie swojej drugiej pasji – malowania.

Kuzynka Hala

Reklama

– Wszystko zaczęło się jeszcze w Zakopanem – mówi Krzysztof Okoń. – Odkąd pamiętam, zawsze rysowałem. Moja kuzynka Helena Średniawa była wówczas kustoszem w Muzeum Tatrzańskim. Miała bardzo duży wpływ na moją twórczość i jej rozwój. Spod jej ręki zresztą wyszło wielu dobrych twórców ludowych. Kiedy w końcu lat 60. graliśmy koncerty w Danii, była tam pewna kobieta, która organizowała te występy. Wiedząc, że mieszkam w Zakopanem, poprosiła, bym przywiózł jej kilka obrazków na szkle. Moja kuzynka pomogła mi je wybrać – były to obrazki Władysława Walczaka-Banieckiego, które bardzo mi się podobały. Wtedy postanowiłem również sam malować coś podobnego. Dzieliłem się tymi efektami z kuzynką, która jako znakomity dydaktyk sztuki zwróciła mi uwagę na to, co trzeba zmienić, co dopracować. Wtedy też zacząłem malować obrazy monochromatyczne, utrzymane w tonacji czerwonej, wzorowane na malarstwie nie tyle podhalańskim, co rumuńskim. Obrazki te wywołały niemały szok – nikt takich wtedy nie malował, różniły się też od ludowego malarstwa na szkle. Stałem się sensacją dla kolekcjonerów i znawców tego typu sztuki. Pierwszą osobą, która na poważnie zainteresowała się moją twórczością malarską, był Ludwik Zimmerer z Kolonii, który od 1956 r. był korespondentem gazety „Die Welt”, telewizji ARD oraz radia Norddeutscher Rundfunk i mieszkał w Warszawie. Prywatnie był kolekcjonerem dzieł sztuki ludowej, stworzył – jak sam mawiał – „Muzeum Człowieka”, w którym zebrał ponad 10 tys. eksponatów. Wśród nich znalazło się ok. 50 moich obrazków, które trafiały później na organizowane przez Zimmerera wystawy. – Wpierw jednak, dzięki Hali Średniawie, mogłem pokazać moje pierwsze prace na wystawie w Muzeum Tatrzańskim. Już w 1969 r. miałem swoją pierwszą wystawę w Zakopanem... – opowiada artysta.

Ojciec Jerzy

Reklama

Równolegle rozwijała się kariera muzyczna Krzysztofa Okonia. Po tym, jak otrzymał ministerialne stypendium, rozpoczął przygotowania do wyjazdu do Rzymu. – Wie Pani, w tych czasach informacja o wyjeździe za granicę brzmiała mniej więcej tak, jakbym dziś miał lecieć na Księżyc – mówi Okoń. – Mój tata, mieszkający wtedy w Zakopanem, znał Romana Brandstaettera. Kiedy podzielił się z nim informacją o moim wyjeździe, pan Roman wyciągnął kartkę i napisał do zaprzyjaźnionego z nim o. Jerzego Tomzińskiego, paulina mieszkającego wówczas w Rzymie, zapewniając ojca, że o. Jerzy na pewno się mną dobrze zaopiekuje. I rzeczywiście tak się stało. Trafiłem do domu zakonnego paulinów przy Via dei Barbieri w Rzymie, a o. Jerzy nie tylko zaopiekował się mną, lecz stał się moim przyjacielem i powiernikiem. Powiedział mi też, że pieniądze ze stypendium Ministerstwa Kultury, przeznaczone na 3 miesiące, wystarczą, bym mieszkał w tym miejscu przez cały rok. Do dziś jestem pełen podziwu, gdy chodzi o podejście o. Jerzego do młodych. W czasie mojego pobytu w Rzymie nie spotkały mnie nigdy żadne naciski czy przymuszanie do jakichkolwiek działań religijnych, ale samo funkcjonowanie we wspólnocie zakonnej, świadectwo ojców i braci paulinów były dla mnie niczym codzienne rekolekcje i wywarły ogromny wpływ na całą moją twórczość. Dzięki o. Jerzemu poznałem wielu duchownych przebywających wtedy w Rzymie, którzy w znaczący, również finansowy sposób pomogli mi w rozwoju artystycznym i w pozostaniu w Rzymie na dłużej. Trzy miesiące stypendium przedłużyły się w ten sposób do 3 lat.

Opatrzność postawiła na drodze artysty wiele znakomitych postaci, dziś głęboko wpisanych w historię Polski.

Niedoszłe „relikwie”

Krzysztof Okoń wspomina też swoje spotkanie z abp. Karolem Wojtyłą podczas obrad Soboru Watykańskiego II. – Kiedyś na Via Lemuria w Rzymie, gdzie stołowali się biskupi, o. Jerzy po swojemu przedstawił mnie ówczesnemu arcybiskupowi krakowskiemu Karolowi Wojtyle: – Mamy tu barana z owczarni Księdza Arcybiskupa, z Krakowa. Abp Wojtyła dał wtedy p. Krzysztofowi pewną niewielką sumę pieniędzy, za które młody muzyk kupił sobie nowe buty. – Gdybym wiedział, jak się to wszystko potoczy, byłbym sobie te buty zostawił i dziś miałbym relikwie – śmieje się artysta.

Z podziwem i uznaniem

Krzysztof Okoń podkreśla wkład o. Jerzego Tomzińskiego w jego formację duchową i ludzką. – O. Jerzy bardzo mi pomagał – mówi. – Dzięki jego wsparciu mogłem wyjeżdżać m.in. na kursy mistrzowskie z Enrico Mainardim do Salzburga i Lucerny. Później, w 1971 r., o. Jerzy w Dębicy błogosławił także moje małżeństwo, do dziś zgodne i szczęśliwe – uśmiecha się ciepło artysta.

Po okresie spędzonym w Rzymie mistrz wiolonczeli wrócił do Krakowa, gdzie grał w Trio Krakowskim oraz występował jako solista. Z czasem jednak coraz bardziej wchodził w malarstwo, w plastykę. Rozwinął także twórczość rzeźbiarską, która do dziś cieszy się uznaniem znawców tej dziedziny sztuki. Jego prace miały powodzenie u kolekcjonerów, były również prezentowane na wielu wystawach w Polsce i za granicą. Ważnym dla artysty wyróżnieniem była przyznana mu w 1992 r. Nagroda im. św. Brata Alberta – za wybitne osiągnięcia w dziedzinie sztuki sakralnej.

2014-07-29 15:09

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ile warte są „polskie gwiazdy”

Polska Ludowa była ojczyzną piosenki, która programowo miała napełniać tubylców optymizmem i pogodnym stosunkiem do krwawej władzy. PRL był więc ojczyzną wielu festiwali, na których pracownicy frontu ideologicznego mozolnie lansowali kolejne socjalistyczne przeboje. Były więc: Festiwal Piosenki Żołnierskiej w Kołobrzegu, Festiwal Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze, Festiwal Interwizji (z pomnikiem Chopina w logo), Międzynarodowy Festiwal Piosenki w Sopocie i Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu. Były też festiwale resortowe: piosenki milicyjnej, piosenki harcerskiej, piosenki zrzeszeń budowlanych. Każda większa jednostka wojskowa miała swój zespół artystyczny. Pamiętam jak – bliska mi – Dziesiąta Pomorska Dywizja Desantowa (dla niepoznaki stacjonująca w Krakowie) pielęgnowała swój zespół wokalno-taneczny (fikały tam całkiem ładne żołnierki) o wiele mówiącej nazwie „Czasza”. Wiele lat później, gdy kończyłem swój pierwszy kurs spadochronowy, to właśnie emeryci z zespołu „Czasza” przygrywali nam na spadochronowym pikniku w Nowym Targu.
CZYTAJ DALEJ

Jelenia Góra: 20 grudnia pogrzeb tragicznie zmarłej 11-letniej Danusi

2025-12-18 09:23

[ TEMATY ]

pogrzeb

PAP/Krzysztof Ćwik

Msza św. za duszę zmarłej tragicznie 11-letniej Danusi, a następnie jej pogrzeb odbędzie się 20 grudnia, w sobotę w kaplicy na Starym Cmentarzu Komunalnym w Jeleniej Górze. Poinformował o tym Prezydent Jeleniej Góry Jerzy Łużniak. W tym dniu ustanowił też żałobę na terenie miasta Jelenia Góra. Prezydent Miasta zwraca się do mediów z apelem o uszanowanie prywatności ceremonii pogrzebowej.

"W związku z tragicznymi okolicznościami śmierci 11-letniej Danusi, która zginęła 15 grudnia 2025 roku, ustanawiam sobotę, 20 grudnia 2025 roku, dniem żałoby na terenie Miasta Jelenia Góra. Zwracam się z apelem do organizatorów wszelkich imprez rozrywkowych, wydarzeń kulturalnych i sportowych o rozważenie ich odwołania lub przełożenia. Msza Święta za Duszę Zmarłej odbędzie się w sobotę o godz. 12:00 w kaplicy na Starym Cmentarzu Komunalnym w Jeleniej Górze, natomiast pogrzeb odbędzie się bezpośrednio po zakończeniu ceremonii żałobnej. Zgodnie z wolą Rodziny Zmarłej proszę o uszanowanie prywatności i nieobecność mediów podczas ceremonii pogrzebowej. Łączę się w bólu z Rodziną i Bliskimi Zmarłej" - napisał prezydent Jeleniej Góry na Facebooku, gdzie zamieścił też nekrolog tragicznie zmarłej nastolatki.
CZYTAJ DALEJ

Jak dbać o stopy najmłodszych?

2025-12-18 15:11

[ TEMATY ]

Artykuł sponsorowany

Materiał prasowy

Zimą widać to najlepiej w drodze do przedszkola: śnieg, mokre chodniki, „Mamo, ja już nie czuję palców!”, a po powrocie do domu… czerwone odciski po zbyt małych butach. Stopy dzieci rosną po cichu, ale potrafią głośno upomnieć się o uwagę. I nie chodzi tylko o komfort — specjaliści od rozwoju dziecka (fizjoterapeuci i ortopedzi) często podkreślają, że to, co dzieje się ze stopą w pierwszych latach, ma wpływ na postawę i sposób chodzenia. Poniżej znajdziesz poradnik z najczęstszymi pytaniami rodziców i z odpowiedziami, które pomagają zanim zrobi się naprawdę zimno.

Zdrowa stopa dziecka to fundament jego codziennego komfortu i prawidłowego rozwoju. Wybierając buty zimowe dziecięce, warto pamiętać, że nie chodzi tylko o ochronę przed zimnem, ale przede wszystkim o wsparcie naturalnej pracy stopy. Dobrze dobrane obuwie dziecięce na zimę powinno zapewniać komfort termiczny nawet podczas długich spacerów na świeżym powietrzu, a jednocześnie nie może ograniczać ruchów stopy. Bardzo ważne jest, aby podeszwa była elastyczna – dzięki temu stopa dziecka może swobodnie się zginać i pracować przy każdym kroku. Duże znaczenie mają także wysokiej jakości materiały, które pozwalają skórze oddychać i chronią przed wilgocią. Warto zwrócić szczególną uwagę na kształt stopy dziecka – buty nie mogą jej deformować ani uciskać. W nowoczesnych sklepach internetowych łatwo skorzystać z filtrów, które pomagają szybko znaleźć odpowiednie buty zimowe dziecięce dopasowane do indywidualnych potrzeb malucha. Dzięki temu wybór staje się prostszy, a zdrowa stopa dziecka ma szansę rozwijać się w naturalny sposób. Przykładem takiego sklepu jest popularny, renomowany sklep Bobuxpolska.pl.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję