Reklama

Niebińskie Niebo

Niedziela zielonogórsko-gorzowska 25/2001

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

JAROSŁAW LIBELT: - Czy Armia to grupa ewangelizacyjna?

TOMASZ BUDZYŃSKI: - Napisane jest, że "poznacie ich po owocach". Ale Armia jest z założenia projektem artystycznym - nie ewangelizacyjnym. Ten zespół nie powstał po to, żeby ewangelizować. Trzeba zaznaczyć, że w grupie nie wszyscy są chrześcijanami. Jeżeli jednak Pan Bóg chce się posługiwać tym zespołem, to ja mówię: "Tak" .

- Kilka lat temu powiedziałeś, że "wszystko: pisanie tekstów, muzyki, koncerty i tak dalej, oddaję Jezusowi... o ile taka jest Jego wola". W jaki sposób odczytujesz wolę Bożą?

- To jest bardzo trudne. Chyba najczęściej wola Boża jest inna od tego, co ja chcę robić. I w ten sposób ją odczytuję, że jest przeciwieństwem do tego, co sobie wymyślę i co chcę czynić. Moje skłonności, takie zwykłe, są wbrew woli Bożej. Ja chcę w prawo, a Pan Bóg mówi: "w lewo!". On jednak stwierdza, że: "moje drogi nie są waszymi drogami, a moje myśli waszymi myślami".

- Tomek Budzyński to ewangelizator?

- W bardzo niewielkim stopniu. I tylko wtedy, kiedy Kościół mnie posyła.

- A jakie cechy powinien posiadać dobry ewangelizator?

- Powinien słuchać Ducha Świętego. Pragnę także zwrócić uwagę na jedną ważną sprawę. Ewangelizacja to bardzo poważne słowo. Jak wcześniej stwierdziłem, ewangelizuję wtedy, kiedy posyła mnie Kościół. Gdy np. biskup w danym mieście mówi, że potrzeba tam katechezy. Musi cię ktoś posłać, żeby ewangelizować. Nie można tego robić samemu. Jesteś sam dla siebie autorytetem? Nie! Za tobą musi stać autorytet Kościoła. To nie jest tak, że ktoś pójdzie na rynek i zacznie się wydzierać, że "Jezus jest Panem!". To wcale nie musi być ewangelizacja, to może być antyewangelizacja. Tak to widzę, choć oczywiście należy przypomnieć, że Bóg posługuje się wszystkim, nawet osłem.

- Co zaproponowałbyś tym, w których sercach ziarno zostało niedawno zasiane np. podczas waszych koncertów?

- Trzy rzeczy: znaleźć wspólnotę, rozpocząć praktyki religijne, zwłaszcza brać udział w Eucharystii oraz czytać Słowo Boże. To wszystko.

- A kim są "Zbylaki Maryi"?

- To takie najgorsze pętaki. Ja jestem kompletnie beznadziejnym pętakiem. Na szczęście Maryja nas lubi. Ona mówi, że się za nas modli i w razie czego, to nam pomoże.

- Robert Tekieli powiedział, że stara się słuchać tylko muzyki z pozytywnym przekazem, by nie przeciążać podświadomości, która i tak jest dostatecznie obciążona. Podzielasz taką postawę?

- Pewnie, że staram się słuchać muzyki z pozytywnym przesłaniem. Ale... chciałbym powiedzieć coś przy tej okazji. Muzyka z pozytywnym przesłaniem kojarzy się z takimi delikatnymi dźwiękami, żeby było miło i słodziutko. A tak wcale nie jest, bo pozytywne przesłanie może być powiedziane w sposób bardzo drastyczny. Przykład z literatury - dzieła Dostojewskiego, które nie są słodziutkimi książeczkami. Bracia Karamazow czy Zbrodnia i kara to religijne dzieła, jedne ze szczytów literatury. Nie są to ciastka z kremem, oj nie! Wiele w nich bólu, ale są o Bogu. I powiem ci, wracając do dźwięków, ja takiej słodkiej muzyki, oddalonej od prawdy, w ogóle nie słucham. Bo życie nie jest takie. W życiu występuje cierpienie, ból, strach, upadek. A Jezus Chrystus przychodzi właśnie tam, gdzie jest upadek, smutek i żal. Człowiekowi, który próbuje być w prawdzie, ciężko śpiewać słodkie piosenki. Maciek Maleńczuk, mój ulubiony polski wykonawca, śpiewa taki tekst: "muzyka moja jest wesoła, a słowa smutne". I to tak jest.

- Czy facet przed czterdziestką nie zastanawia się nad muzyczną emeryturą?

- Wiesz, ile mam roboty? Mówiąc o tworzeniu, ja nie wiem - za przeproszeniem - gdzie ręce włożyć?! Uważam, że im jestem starszy, tym lepszą robię muzykę. Mam przekonanie, że moja twórczość jest coraz głębsza. Zacząłem od swojego rodzaju nadużyć intelektualnych i poetyckich na płycie Legenda [z 1991 r. - przyp. J.L.]. To było " coś ponad", takie projekcje...

- Czasami mówisz o okresie gnozy chrześcijańskiej.

- Właśnie. A ja chcę śpiewać prawdziwe rzeczy. I takie już można odnaleźć np. na płycie Droga sprzed dwóch lat. Aż w końcu stanę się jak dziecko i będę śpiewał jak Arka Noego. Wiele lat jednak przede mną, bym osiągnął taki dziecięcy stan.

- Wiele lat?

- Dokładnie. Teraz ciągle jestem uwikłany w artystyczne teorie, schematy i formy. Ja się za dużo książek naczytałem i filmów obejrzałem. To wszystko przeszkadza. To są takie kulturowe parawany. One nie odsłaniają, ale zasłaniają prawdę. A dziecko nie uczestniczy w kulturze, jeśli już to w bardzo małym stopniu i nie ma podobnych zahamowań. My spoglądamy w słońce i w niebo przez pryzmat wierszy. Dziecko widzi niebo takie, jakie jest, a nie przez pryzmat wierszy. Widzi... niebo niebiańskie! Chcę wrócić do takiego stanu, ale jeszcze długo mi do tego. Muszę zerwać ze sobą, z tym co się ma, co się przez lata zdobyło. Ze szkołą i ze studiami. Trzeba to wszystko wyrzucić do kosza, jeżeli chce się coś osiągnąć. Inaczej będę pisał miliony takich samych piosenek, jakie powstają na świecie według teorii wykładanych na wszystkich uczelniach. Idzie o to, żeby stworzyć coś autentycznie swojego.

- Czy Twoje dzieci wyzwoliły taką postawę?

- Powiem tak: dzieci pomagają mi w patrzeniu na świat w prawdzie, bo one nie kłamią.

- Bartok, Debussy czy Górecki to jedni z Twoich ulubionych twórców. Nie masz pokusy, by - wzorem Deep Purple lub Metalliki - nagrać album z udziałem orkiestry symfonicznej?

- Nie. To są nieudane przedsięwzięcia. Straszne. Koncert Deep Purple na zespół i orkiestrę to potworek! Podobnie u Metalliki. To żenujące. Ale ktoś inny może oczywiście sądzić inaczej.

- Trzy lata temu stwierdziłeś, że "obecnie we współczesnej muzyce rockowej nie widzę nic ciekawego". Czy coś się zmieniło od tamtego czasu?

- Nic się nie zmieniło. Ostatnio fajne rzeczy to nagrywał zespół Faith No More. Mike Patton - świetny wokalista. Albo Jeff Buckley. Obecnie nie ma nic interesującego. No, może jeszcze ostatni Sfrustrowany John [Frusciante - przyp. J.L.], aczkolwiek bardziej podoba się mojej żonie. Rozumiesz, idziesz do sklepu i muzyka jest. Jednak z nowymi rzeczami to jakoś ciężko. Zupełnie nie przemawia do mnie muzyka hip-hop, nie rozumiem tego. Już bardziej techno, bo ja - człowiek starej daty, wychowany zostałem na Tangerine Dream czy Klausie Schulze, więc troszeczkę "kumam" te instrumenty.

- Powiedz na koniec, czy mimo otaczającego Cię - jak to nazywasz - Babilonu, odnotowujesz szczęśliwe chwile na Ziemi?

- Oczywiście, że tak! Kocham moją żonę i moje dzieci. I właśnie rodzinie zawdzięczam najlepsze dni.

- Dziękuję za rozmowę.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2001-12-31 00:00

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Nigeria/ Rząd: uwolniliśmy 130 porwanych uczniów szkół katolickich

2025-12-22 10:40

[ TEMATY ]

Nigeria

Adobe Stock

Nigeryjskie władze doprowadziły do uwolnienia 130 uczniów szkół katolickich, uprowadzonych przez uzbrojonych bandytów w listopadzie - poinformował w niedzielę na platformie X Sunday Dare, rzecznik prezydenta Nigerii Boli Tinubu.

Dla uwiarygodnienia informacji, biuro prezydenta opublikowało również zdjęcia wszystkich uwolnionych, wśród których oprócz uczniów znaleźli się porwani wraz nimi nauczyciele i opiekunowie.
CZYTAJ DALEJ

Włochy: święta jak w stajence, tylko dzieci brak, same zwierzęta

2025-12-21 18:38

[ TEMATY ]

dzieci

Włochy

Adobe.Stock

W wielu włoskich rodzinach przy świątecznym stole ponownie zabraknie dzieci. Ich miejsca zajmują zwierzęta. Jak podał urząd statystyczny, od 2006 r. odsetek bezdzietnych par w wieku poniżej 65 lat posiadających zwierzęta domowe wzrósł o 10 punktów procentowych: z 38 do 47,9 proc. Zwierzęta domowe to jedyna populacja, która wzrosła w ciągu ostatnich 10 lat we Włoszech.

Wielokrotnie przestrzegał przed tym Franciszek: „Istnieje kultura, w której przedkłada się posiadanie psów i kotów nad posiadanie dzieci” – mówił przed rokiem argentyński papież.
CZYTAJ DALEJ

Bóg blisko ludzi

2025-12-22 19:26

Ks. Wojciech Kania/Niedziela

W Sandomierzu można już oglądać „żywą szopkę”, która na trwałe wpisała się w świąteczny krajobraz miasta. Tradycyjnie przygotowywana jest ona przy diecezjalnym Schronisku dla Bezdomnych Mężczyzn przy ul. Trześniowskiej.

Tegoroczna inauguracja „żywej szopki” odbyła się 22 grudnia wieczorem. Wśród obecnych znaleźli się: biskup sandomierski Krzysztof Nitkiewicz, ks. Bogusław Pitucha – dyrektor Caritas, wicestarosta sandomierski Grażyna Szklarska, przewodniczący Rady Miejskiej Andrzej Bolewski, a także mieszkańcy schroniska oraz podopieczni placówek Caritas. Przy śpiewie kolęd, który prowadziła Wspólnota „Przyjaciele Oblubieńca”, figurka Dzieciątka Jezus została przeniesiona do szopki przez dzieci wcielające się w role Maryi, Józefa oraz aniołów. Następnie Biskup Sandomierski odmówił modlitwę, po czym przybyli na koniach Trzej Królowie i oddali pokłon Dzieciątku. Inaugurując żywą szopkę, bp Krzysztof Nitkiewicz wyjaśnił jej sens.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję